Szukając inspirującego cytatu dla Ciebie i siebie, natrafiłam na słowa Virginii Satir:

Nic tak nie obnaża braków rodziców jak proces wychowywania dzieci.
W sytuacji, gdy te braki się ujawniają, mądrzy rodzice dołączają –
jako uczniowie – do swoich dzieci, by wraz z nimi zdobywać nowe doświadczenia. 

Słowa te bardzo korespondują z moim osobistym doświadczeniem, którym chcę się z Tobą podzielić.

To nie dla mnie

O trudzie bycia rodzicem nikt mnie nie uprzedził. Gdy urodziłam pierwsze dziecko, moje zasoby zaczęły kończyć się szybko. Największe tąpnięcie nastąpiło, gdy mój syn miał ponad dwa latka, a ja byłam w ciąży z córeczką. Nie wiedziałam co robić z emocjami, które były bardzo trudne, jak wesprzeć jego i siebie. Pamiętam, jak agresywnie reagowałam na jego bunty, a później płakaliśmy oboje.

W pamięci utkwiła mi chwila, gdy w swojej bezradności dzwoniłam z płaczem do koleżanki, żeby mi pomogła, bo już nie mogę wytrzymać. Ufałam jej kompetencjom, choć nie miała doświadczenia z własnymi dziećmi, ale nie wiedziałam gdzie mogę się zwrócić.

Koleżanka przyszła i zastosowała „behawiorkę”. Gdy mój syn mnie uderzał – szedł do kąta. Płakał oczywiście, ale nie miał prawa wyjść dopóki się nie uspokoił. Ja siedziałam obok w pokoju i też nie miałam prawa wyjść. Można to nazwać próbą sił. Dziś nazwałabym to „łamaniem” psychiki dziecka i jego zaufania do mnie, jako rodzica.
Moje serce rwało się do synka, łzy płyneły mi po policzkach… ale przecież gdybym podeszła, to byłabym niekonsekwentna i zaliczyłabym rodzicielską porażkę. Dziś wiem, że to mit.

Dziś wiem, że gdybym podeszła i przytuliła moje dziecko – zrobiłabym najlepiej. Gdybym umiała rozmawiać tak jak teraz, potrafiłabym nazwać uczucia, odczytać potrzeby oraz postawić granice z szacunkiem dla naszej relacji, ale …

Nie wiedziałam. Nie umiałam. Byłam zagubiona.

Później oczywiście wszędobylskie kary i nagrody. W przedszkolu buźki uśmiechnięte – dla grzecznych dzieci, te smutne – dla niegrzecznych. Tam chyba wiedzą co robią, prawda? Mają przecież doświadczenie i wykształcenie. Gdy budziła się we mnie matczyna intuicja i wyrażałam swoją troskę oraz wątpliwości…

Słyszałam „to normalne”, „to działa”, „musisz być konsekwentna, bo ci wejdzie na głowę”… (nie)Dobre rady.

A ja?
Nie wiedziałam. Nie umiałam. Byłam zagubiona.

Popełniłam masę błędów, które sprawiały, że nieustannie miałam w sobie poczucie winy i przekonanie, że nie jestem dobrą mamą. Czułam też dużo złości wobec dzieci, które niekoniecznie chciały robić tak, jak ja chcę. Krzyczałam na dzieci i karciłam je, ale efektem były tylko wyrzuty sumienia i zerwane ich zaufanie do mnie.
Moje dzieci nadal nie były posłuszne (i na szczęście takie pozostały!), a konflikty i złość narastały.

Mąż sporo pracował, a mi brakowało wsparcia. Ciężko to przyznać, ale były takie chwile bezradności, gdy myślałam, że lepiej by mi było bez nich.

Hej! Zmiana

To był dzień 23 kwietnia 2016. Pamiętam tę datę, ponieważ był to pierwszy warsztat dla kobiet, który prowadziła dla nas Wioletta Przybyszewska (psycholog i psychoterapeuta). Pamiętam ćwiczenie, gdzie na kartce uzupełniałyśmy zdania zaczynające się od słowa: „JESTEM…”

Napisałam ich kilka, ale dwa zmieniły moję życie na zawsze:

  1. Jestem porzuconym dzieckiem.
  2. Jestem mamą i nie radzę sobie z emocjami swoimi i swoich dzieci.

Słowa, które napisałam uderzyły mnie swoją ogromną mocą oraz świadomością tego, co mi się przytrafiło jako dziecku i że ma to wpływ, jak zachowuję się wobec moich dzieci. Poczułam jakby poraził mnie piorun. Ładunek emocjonalny był potężny na tyle, że wytrącił mnie z torów „normalnego” funkcjonowania. Rozsypałam się.

Ta dezintegracja okazała się błogosławieństwem. (Jeśli jesteś w terapii lub ją rozważasz – odwagi!)

To był bardzo trudny moment. Zaczął się mój powrót do siebie samej, do mojej autentyczności, człowieczeństwa i kobiecości oraz matkowania. Niezwykły czas wytężonej pracy wewnętrznej podczas terapii, na której pootwierałam wszystkie drzwi do najgorszych momentów. Wyciągnęłam (mam nadzieję) wszystkie trupy z szafy mojego dzieciństwa. Było warto!

Jeśli w dzieciństwie spotkały nas zaniedbania, przemoc, alkoholizm rodziców lub ich emocjonalna i fizyczna nieobecność, a może nadopiekuńczość i brak wiary w Twoje możliwości – warto przyjrzeć się, jaki wpływ wywiera to na relacje, które dziś tworzysz. Często nieświdomie pewne rzeczy powielamy. Warto odzyskać moc sprawczą w życiu.

Ta droga prowadzi mnie nieustannie ku rozumieniu, wybaczeniu i empatii.

Bliski Rodzic

Kolejnym momentem zwrotnym było poznanie Rodzicielstwa Bliskości i Porozumienia Bez Przemocy, które dało mi wspaniałe narzędzia, by być jeszcze bardziej świadomą. Uczę się nazywać i mówić, czuć i słuchać. Uczę się uważnie wybierać. Odkąd kroczę tą drogą, mam w swoim rodzicielstwie więcej luzu i spokoju. Moje relacje z dziećmi nie są idealne, bo my jesteśmy nieidealni. Konflikty są nadal, ale nie wyczerpują mnie jak niegdyś. Nie potrzebuję tyle krzyczeć, a jak już to robię, to krzyczę o sobie, a nie na drugiego człowieka.

Dbam bardzo o swoje potrzeby, by moj gar empatii nie był pusty. Nieustannie się uczę, szukam inspiracji i wkładam sporo wysiłku (to już prawie 3 lata wytężonej pracy), by stawać się najlepszą wersją siebie samej.

Czuję coraz większą wolność w relacjach z innymi ludźmi, nie szukam już swojej wartości w oczach i opinii innych. Widzę cel, do którego dążę w kontekście mojego rodzicielstwa i człowieczeństwa. Chcę, aby moje dzieci nigdy nie bały się zwrócić do mnie po pomoc nawet, gdy zaliczą najgorsze wtopy. Chcę, aby znały swoją wartość, umiały świadomie wybrać dobro i bez obaw postawić granicę drugiej osobie, gdy będzie taka konieczność. Chcę słuchać moich dzieci nawet, gdy to dla mnie niewygodne, by w przyszłości nie bały się wyrażać otwarcie swoich myśli.
A czy Ty masz plan na swoje relacje?

Pełny gar

Rano świeciło słońce i uważnie przyjrzałam się sobie w lustrze. Zobaczyłam nowe siwe włosy na swojej głowie. Jeszcze niedawno ich widok napełniał mnie żalem. Dziś poczułam radość i wdzięczność za DOJRZAŁOŚĆ, w którą wkraczam. To zupełnie inny etap dla mnie i moich bliskich. Choć czasami jest mi bardzo trudno… to widzę, jak ludzie czerpią z mojego garnka i mogą to robić, ponieważ wiem jak i gdzie go napełniać. Dbam o siebie, by móc się dzielić.

Kiedy czujesz, że Twoje zasoby są na wyczerpaniu, to pamiętaj, że  warto o nie zadbać, a zwłaszcza wtedy, gdy jesteś rodzicem. Dzieci Cię widzą…

Zadbaj o to, by Twój gar był pełny.

Ewa Kazimierczak

Zapraszam Cię na nasze spotkania, na których wspieramy się w procesie zwanym rodzicielstwem.
Wszystkie aktualne spotkania znajdziesz TU 🙂 

Możesz też do mnie napisać:

ewa.kazdywazny@gmail.com

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz