Często jest tak, że wszystko się po prostu toczy z dnia na dzień w bieżączce spraw i codziennych zdarzeń. Gdzieś tam pomiędzy garem a byciem na pół etatu, jako kierowca taksówki, nurkując do bezdennego kosza z praniem, który jest miejscem wręcz magicznym!
Miejscem kontemplacji odwiecznych pytań egzystencjalnych: gdzie giną skarpetki? 

Toczy się wszystko… totalnie bez wizji końca i planu krok po kroku. Ja pierdziu! Ależ to dryfowanie męczy.  Jeśli tak się wybieram w najważniejszą podróż, to gdzie dotrę?  Wrażenie, że nie działa jak powinno, stało się nie do odparcia. Rośnie frustracja, złość, bezradność, zmęczenie. Odzywa się poczucie winy i wstyd, gdy nie wychodzi tak jak chcę. 

Ha! Robal w głowie już drąży:
„jesteś kiepska”, „jaki przykład dajesz?”, „i znowu zaliczyłaś porażkę”. Czuję, jak wszystko mi się napina.
No i co jeszcze?
Ależ oczywiście zdarzało mi się porównywać z innymi!  Że lepsi, jakoś im łatwiej na pewno… 

Biznes? Opis mógłby pasować, prawda? W rozwój zawodowy i wykształcenie wkładamy wiele czasu i kasy.
Ale ja nie o tym. Ja o byciu żoną/partnerką i mamą… Ja o relacjach.
„Zaczynaj z wizją końca” – jeden z 7 nawyków Steven’a Covey’a (polecam książkę). Złota rada do wzięcia od zaraz. Warto mieć pomysł i swój cel w relacjach. Działać z wizją końca w otwartości na zmianę.

Często słyszę, że moi rówieśnicy, kontaktują się z rodzicami z poczucia obowiązku i pod jakimś przymusem wewnętrznym. Dużo w tych relacjach niezrozumienia, braku akceptacji oraz napięcia. Moja koleżanka Asia, gdy ma jechać do rodziców, to chodzi poddenerwowana cały tydzień, a mój kolega nie odbiera telefonów od mamy i niechętnie oddzwania. Unika rozmów z nią. Ma żal. Ktoś nie ma chęci opowiadać, czym żyje naprawdę, więc udziela zawsze zdawkowej odpowiedzi: „wszystko ok”, a w rzeczywistości leczy się na depresję. Dlaczego tak się dzieje? Zabrakło autentycznego zainteresowania, gdy byli dziećmi, uwagi, wsparcia. Były kary, krzyk, oczekiwania, porównywanie, brak przestrzeni na własne ja i decyzje, bo przecież rodzic zawsze wie lepiej. Oj, przykłady mogę mnożyć.  

Ja tak nie chcę z moimi dziećmi! Tylko jak to zrobić, by naprawdę chciały wracać, rozmawiać, by z odwagą mówiły mi o swoich sukcesach i porażkach. Jak nie stracić z oczu tego co ważne?

Chcę słyszeć: „przy tobie mamo czuję się wolna/wolny i dziękuję Ci, że mogę być sobą”.
Chcę widzieć: duży stół, a przy nim moje dzieci z przyjaciółmi, później swoimi wybrankami oraz dziećmi przy pachnącej drożdżówce, albo herbacie, albo rosole. Kłócimy się, cieszymy, rozmawiamy. ROZMAWIAMY!

A ty? Jakie chcesz mieć relacje z partnerem i dziećmi jutro, za 5, 10, czy 20 lat? 

Jak stawać się rodzicem, do którego chcą mówić?
Moje i Twoje jutro z dziećmi zaczyna się dziś.

Nie było wczoraj, gdy zawaliłam i nie jest jutro, bo może znowu dam ciała. Mam nasze teraz. 

Chcę Cię zaprosić do takiego świata i do świadomego rodzicielstwa, które pozwala z tego balonu napięć w relacjach spuścić powietrze. Tu uczymy się, jak rozmawiać z dziećmi oraz być empatycznie ze sobą i innymi. 

Zachęcam Cię do posiadania planu na tworzenie więzi z bliskimi, do stworzenia swojej wizji końca. Niech to nie leci bezwładem pomiędzy pracą, garem, a dodatkowymi zajęciami.

Masz gotowość na to by: szukać, pytać, zmieniać? Jeśli tak, to zapraszam do Fundacji Każdy Ważny. 

Zajrzyj do naszych: WYDARZEŃ Może znajdzie się tam coś dla Ciebie?

Pozdrawiam Cię serdecznie Przyjacielu/Przyjaciółko rodzicielskiej doli i niedoli.


Ewa Kazimierczak
Człowiek kobieta
Prezes Fundacji Każdy Ważny
Żona męża
Matka trojga
itd.